ROZDZIAŁ 17 – ” Przepraszam, że jestem takim świnią .
<title></title><style type=”text/css”></style>
Napiłam się wody, wstałam i szłam w stronę moich towarzyszy.Nagle poczułam, jak ktoś chwyta mnie za rękę. Odwróciłam się izobaczyłam naszą gwiazdę. ;/ Zbliżył się do mnie i gwałtowniemnie pocałował. W trakcie tego uderzałam pięściami w jego klatę, aby przestał. Oderwałam się od niego i spojrzałam jakbymzobaczyła ducha, po czym z całej siły strzeliłam go z liścia wpoliczek .
-Co to było? Skąd się tu wziąłeś w ogóle ? Co ty wyprawiasz ? – spytałam z wielkimi oczami.
-Kate! Jaki ja byłem głupi! Wiem, jestem debilem, idiotą,palantem, ćwokiem , czubem, baranem , frajerem, kretynem i wgl . Niepozwoliłem ci nic wyjaśnić. Ale teraz już wszystko wiem.Przepraszam, że jestem takim świnią. Kocham cię najmocniej naświecie. Cholernie za tobą tęskniłem. – po czym chwycił się zapoliczek, który był cały czerwony .
-Aha. I co?- uśmiechnęłam się z grymasem. – Przez te wszystkiedni nawet się do mnie nie odezwałeś. Nie chciałeś mnie słuchać,chociaż nie wiedziałeś jak było naprawdę . Wiesz dobrze, że jateż tęskniłam. Cholernie tęskniłam ……
-Wiem, byłem głupi – jestem głupi. Ale jak zobaczyłem, że sięz nim całujesz, to…..
-Stop. Nie całowałam się z nim, tylko on mnie pocałował.
-Kate, jesteś dla mnie najważniejsza…. „moja ulubionadziewczyno” – uśmiechnął się z miną kota ze shreka.
-Kurde no ja nie mogę ….. i znowu to robisz.
-Co?
-Sprawiasz, że za chwilę zmiękną mi kolana i cię pocałuję. -popatrzyłam z udawaną złością. Przecież na to czekałam. Całyczas czekałam na niego i w końcu on przyszedł. Nie mogłabym tegozmarnować.
-A, o to chodzi – powiedział unosząc brwi do góry. – No toczekam. – nastawił drugi ( nie czerwony ) policzek.
-O nie nie mój drogi. Tak łatwo nie będzie.
-O co chodzi? – spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Nie przyzwyczajaj się, że zawsze ci będę ustępować.
- Ale niczego , tak na zgodę ?
- Nic - wzruszyłam ramionami .
-Aa …. taka kara ….
-Nie , nie kara . Nie jesteś moim dzieckiem , żebym cię karała . Po prostu dzisiaj na za dużo sobie pozwoliłeś naraz .
-Wiem, czuję . Jeszcze teraz boli mnie moja umięśniona klata i piękny ,gładki i seksowny policzek – uśmiechnął się szpanersko .
- Yhy …… tak tak kochanie , oczywiście . - powiedziałam z sarkazmem .
-Jest jeszcze sprawa ….. - powiedział i widziałam , że zacisnął pięści .
- Ta?
-Zabijego ! Wiem , że wyjechał . Ale musisz mi powiedzieć , gdzie on mieszka .Pożałuje każdego momentu , gdy cię dotykał . Każdego . Jego ta słodkatwarzyczka będzie tak poobijana , że mamusia go nie pozna . Teraz jadotknę każdego miejsca na jego ciele , ale w bardziej, jakby to ując -brutalny sposób ….
- Justin , przestań . Chyba nie myślisz , że ci powiem ?
-Właśnie , że mi teraz tu podasz adres . A nawet jeśli nie , to sam se załatwię . - uśmiechnął się dumnie .
- O nie nie ! Masz mi obiecać , że się do niego nie zbliżysz ?
Pokiwał przecząco głową .
- Justinn ….. masz mi obiecać .
- Nie mogę .
-Właśnie , że możesz . Musisz , bo ….. bo …. bo będę zła no , awiesz co się dzieje jak ja jestem zła . Musisz mi obiecać , bo jak nie, to oznacza , że mnie nie szanujesz, tak jak on . - po tymwiedziałam , że zmięknie .
-To jest nie fair ! To jest szantaż !
- Może ….. to jak obiecujesz ?
-Pf …. no obiecuję no . Ale to jest szantaż . – skrzyżował ręce przed klatką piersiową .
Potym zobaczyłam , że w naszą stronę biegnie Chris i ryczy ‘ Juuuustinn !” , a za nim śmiga Sophie . Przybiegli cali zdyszani .
- Justin ! Co ty tu robisz chłopie ? - spytał ucieszony Chris .
-Przyszedłemdo was - uśmiechnął się i trzepnął tą swoją grzywą . - ale taknaprawdę do ciebie - szepnął do mnie i się zaśmiał .
-Jakdobrze, że jesteś Justin . – powiedziała z ulgą Sophie - strasznieszybko się zjawiłeś , myślałam , że poczekasz do jutra .
-A właśnie . Ja mam takie pytanie . Justin , a skąd się tego wszystkiego dowiedziałeś ? - spojrzałam na niego podejrzliwie .
- A no bo ….. ten no …… – zaczął się jąkać .
-Nobo ja do niego zadzwoniłam no . - powiedziała moja przyjaciółka . - pamiętasz, jak tak długo rozmawiałam z Jake ‘ m ? No to z moim skarbemrozmawiałam 5 minut , a resztę czasu tłumaczyłam Justinowi w wielkimskrócie , co się tak naprawdę stało .
-Aa…. myślałam, że to zostanie między nami Sophie…. -spojrzałam na nią smutno . – ale dziękuję – pocałowałam ją wpoliczek i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Sory, ale musiałam to zrobić. Od czasu, kiedy nie rozmawiałaś zJustinem byłaś nie do zniesienia. Zawalałaś naukę…. pamiętaszbiologię? Okłamywałaś mamę, że wszystko jest dobrze, a nic niebyło tak jak powinno. No właśnie. Nie mogłam spokojnie patrzećna to, jak psujesz wszystko to, na co tak długo pracowałaś. No ioczywiście musiałam dbać o dobro innych ludzi, bo powolistanowiłaś dla nich zagrożenie.
-Zawalałaś naukę, okłamywałaś mamę, stanowiłaś zagrożeniedla ludzi ? To co ty robiłaś tym nieszczęśliwcom, którzynapotkali cię na drodze? – spytał Justin – aa….. to ty siętak przejmowałaś – uśmiechnął się chytrze – ja też sięmartwiłem , naprawdę – to powiedział teraz tylko do mnie.
-Ekhm, przepraszam że wtrącę, ale o czym wy gadacie wszyscy ? -powiedział Chris. Zapomnieliśmy, że on o niczym nie wie. I niechtak zostanie. Nie znam go aż tak dobrze, żeby mówić mu o takosobistych sprawach.
-Aa …. Chris… – zaczęłam
-Kiedyś ci powiemy o co chodzi. Teraz sprawa jest już zamknięta. -dokończył za mnie Justin. Wiedział, że nie chcę mówić o tymMałemu.
Nagle zobaczyłam, że w naszą stronę biegnie tłum piszczących nastolatek. Popatrzyłam na Justina z przerażeniem w oczach.Przecież on był bez ochroniarza.
- O kurde . – powiedział nadzwyczaj spokojnie .
-Justin ? - powiedzieliśmy wszyscy razem .
-Ja , ja chyba muszę lecieć …. pa - rzucił i zaczął uciekać w stronę domu .
Ja , Chris i Sophie spojrzeliśmy po sobie niespokojnym wzrokiem .
-Jamoże pobiegnę za nim ? Wiecie , może jak się tam pojawię , to zaślepięswoim blaskiem dziewczyny i odczepią się od Justina - bo zobaczą mnie.
Wybuchnęłyśmyśmiechem i uznałyśmy , że to dobry pomysł . Chris myślał , żeuwierzyłyśmy w to , że wszystkie polecą na niego . My jednak zostałyśmyprzy pomyśle , że może mu pomóc odganiać się od krzyczących nastolatek. Pobiegł więc za nim . My s Sophie usiadłyśmy na ławeczce .
- Dziękuję kochana . - uśmiechnęłam się i przytuliłam ją do siebie .
- Nie ma za co - uśmiechnęłam się serdecznie .
- Jest za co . Pogodziłaś mnie i Justina . Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła . Sophie , jak ja się mogę odwdzięczyć ?
- Przestań . Nie musisz się za nić odwdzięczać . Jesteś moją przyjaciółką i wiesz , że chcę dla ciebie jak najlepiej .
- Czekaj czekaj , ja mam pomysł ! - krzyknęłam nagle .
- Aż się boję . - zaśmiała się Sophie .
- Przyjdziesz do mnie na wakacje i spędzimy kilka dni razem , we dwie . To będzie taki czas tylko dla nas .
- Kate - popatrzyła na mnie dziwnie – mieszkamy kawałek od siebie .
- Wiem , ale jeśli będziesz chwilowo mieszkała u mnie , to będziemy razem cały czas . - uśmiechnęłam się dumnie .
- hehe . Trochę to dziwne , zobaczymy jeszcze, ale wstępnie się zgadzam .
Nagle zobaczyłam biegnącego w naszą stronę Chrisa , który krzyczał :
-Jezu ! Masakra ! Te fanki to jakieś nadpobudliwe stworzenia ! Nawet mój urok na nie nie zadziałał !
- A to dziwne …. - szepnęłam do mnie w uśmiechem Sophie .
- I co ? Justin zdążył schować się w domu ? - spytałam .
-Tak . W ostatniej chwili . Gdyby nie zdążył , to byłoby z nim kiepsko. Wszedłem jeszcze do niego na chwilę . I Kate - zwrócił się domnie – kazał ci powiedzieć , że zaprasza cię wieczorem do siebie .
Sophiei Chris spojrzeli na siebie znacząco . Pewnie wyobrażali sobie niewiadamo co . Bałam się zapytać ( nie chciałam usłyszeć ich nieczystychmyśli xd ) więc powiedziałam tylko , że przyjdę .
- To co ? Jeździmy dalej ? - zwrócił się do nas Christian .
- Ja muszę iść , bo umówiłam się z Jake ‘ m . - powiedziała moja przyjaciółka .
- Kate , ty też pewnie musisz iść , bo w końcu Justin cię zaprosił …. - powiedział ze smutkiem Chris .
-Przepraszam, mały . - powiedziałam . - ale możemy jutro znówprzyjść tutaj jak chcesz ? - spytałam się go . Zrobiłam to , ponieważwidziałam , jak mu na tym zależało . Żal mi go . Jak mówił zawsze makolegów w skateparku , ale teraz większość wyjechała na wycieczki , podkoniec roku szkolnego , więc został sam .
- Naprawdę ! - spytał ucieszony - To super ! Jutro o tej samej ?
-Jasne .
- Dzięki Kate. Jesteś dobrą koleżanką – uśmiechnął się , wskoczył na deskorolkę i odjechał .
Sophie zwróciła się do mnie :
- Dlaczego się z nim tak umawiasz , skoro uważasz, że to dzieciak ?
-Żal mi go . Widzę jak bardzo mu zależy , jakie to dla niego ważne . Misię nic nie stanie jak chwilę pojeżdżę na desce , a sprawi to , że Małybędzie szczęśliwy .
-Aa to o to chodzi . Zawsze wiedziałam , że masz miękkie serce . To co? Idziemy do domu? W końcu musisz się przygotować do wizyty u twojegochłopaka . – poruszyła brwiami .
- Sophie, proszę cię . Daj spokój , przecież idę tam tylko na chwilę posiedzieć , bo jutro szkoła .
Ruszyłyśmy , po czym każda z nas rozeszła się w stronę swojego domu .
__________________
- i jest !
taki jakiś dialogowy rozdział . tak wyszło ;p

- podoba się ? mi średnio …. hm . no ale do następnego <3 ;**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz