ROZDZIAŁ 22 – ” Mała , jakaś ty agresywna , mrr …. „
Zobaczyłam przed sobąpłaczącą Pattie i śmiejących się ochroniarza i Ushera .
-Ale masz minędziewczyno – powiedział przez śmiech Ush.
-Wy wiedzieliście otym? – tylko tyle umiałam z siebie wydusić.
-No jasne, że tak . -powiedział ochroniarz .
-Przepraszam bardzo, adlaczego ja o niczym nie wiedziałam ? – spytała mama Justina.
-Bo miało cię nie byćPattie. – rzekł Usher – Justin prosił, żeby cię nie było, bobędzie mu głupio tak przed tobą. No ale że ja jestem rządnymprzygód facetem postanowiłem zmienić plany i nie poinformować otym Bieberka . Aż się boję co będzie jak tu przyjdzie ……..Jeszcze dwie piosenki.
Padłam całym ciałem nafotel i patrzyłam z niedowierzaniem w jeden punkt. Podeszła do mniemama Justina.
-Kate , i jak tam? Żyjeszjeszcze ?
-Taa, ale nie wiem ile tojeszcze potrwa – lekko się zaśmiałam.
-Nie znałam Justina odtej strony. – uśmiechnęła się lekko – dorósł, dojrzał. Jestinny niż 3 miesiące temu . W życiu nie przypuszczałam, że takwcześnie usłyszę, jak Justin wyznaje miłość jakiejśdziewczynie, a co dopiero przed paroma tysiącami ludzi. Jestem zniego dumna i cieszę się, że to akurat tobie powiedział –przytuliła mnie .
Oo zatkało mnie. Miło,że tak myśli . Ale wtedy byłam w zbyt wielkim szoku, żebyrozwinąć ten temat. Siedziałam tak i czekałam na Justina. Niewiedziałam co mu powiem i nawet nad tym się nie zastanawiałam. Pochwili zobaczyłam, że stanął przede mną. Stał zestresowany inerwowo drapał się w głowę . Postanowiłam podnieść się zfotela.
-Na początku chciałemcię przeprosić, że naraziłem cię na tyle stresu kochanie, alemusiałem to zrobić. Kotku kocham cię . – powiedział i zbliżałdo mnie swoją twarz.
Mi jakoś dziwnie zrobiłosię szaro przed oczami, zakręciło się w głowie. Świat wirował……
Ocknęłam się izobaczyłam nade mną przerażonego Justina i ochroniarza.
-Co jest? – spytałam
-No chyba tu zemdlałaśz nadmiaru romantyzmu naszego Justinka – śmiał się ochroniarz.
Podniosłam się ( zpomocą dużego pana i trochę mniejszego też xd ) . Justin wyprosiłswego towarzysza i rozmawialiśmy. Tłumaczył mi się dlaczego towymyślił, ale nie wiem czemu, przecież ja nie miałam do niego oto pretensji. Rozmawialiśmy o tym, że teraz pewnie straci dużofanek. Jednak powiedział, że fanki są dla niego ważne, ale jaważniejsza i że gdyby miał wybierać, to wybrałby mnie . Naglepodbiegła do nas Pattie z podkrążonymi oczami i przytuliłaJustina. A tego no szokło no . Odsunął ją na odległość ramioni z wielkimi oczami spytał :
-Co ty tu robisz ?!
-Jestem na twoimkoncercie synku, jak zawsze . – uśmiechnęła się błyskotliwie.
-Ale że co? Przecieżmiało cię nie być ? Usher? Usher ! …… zabije normalnie weznei zabije , ale to za chwilę. Czyli, że to wszystko słyszałaś ?
-Tak .
-Aa – zrobił sięczerwony i spuścił głowę .
Mama Justina zaśmiałasię. Powiedziała mu to co mnie. Że jest dumna z niego, żedopiero teraz zobaczyła, że mieszka z prawdziwym mężczyzną, przyktórym może czuć się bezpiecznie, bo jest rozsądnym człowiekiem.Trochę mnie to śmieszyło, bo ten opis nie pasował do Justina ,jak dla mnie. Według mnie jest szalonym gościem, który nie myślico robi, tak samo jak ja. Po tym wszystkim odwieźli mnie do domu.Całą drogę Pattie opowiadała jak się wzruszyła ( ona byłabardziej podekscytowana tym incydentem niż ja ) , a Usher iochroniarz się ciągle nabijali , jaki to nasz Justin potrafi byćromantyczny. W końcu podjechaliśmy pod mój dom. Wysiadłam zsamochodu , po czym Justin również zbierał się do wyjścia.
-A gdzie ty idziesz? -spytałam
-Przecież obiecałemtwojej mamie, że cię odprowadzę pod same drzwi, nie?
Uśmiechnęłam sięszeroko i chwyciłam Justina za rękę. Staliśmy pod drzwiami .Widziałam, jak Pattie i Usher wgapiają się w nas. Chłopakotworzył drzwi, lekko popchnął mnie do środka, a następniezamknął za nami drzwi.
-To miał być dzieńtylko dla nas. Sory, że nie wyszło. – posmutniał .
-Wyszło skarbie, wyszłonaprawdę . Kocham cię . Dziękuję za dzisiaj .
Zarzuciłam mu ręce naszyję i pocałowałam go namiętnie w usta, aby przekonał się, żejestem zadowolona . On odwzajemnił pocałunek. Nasze językispotkały się. Oderwaliśmy się na chwilę od siebie. Przed sobązobaczyłam piękny, szeroki, biały uśmiech .
-Kurde, jaka ty jesteśśliczna …. – powiedział i musnął moje wargi.
-Kotek , nie będziemysię widzieć kolejny tydzień …. a ja muszę już iść, nie mogęsię narażać mamie.
-Jak sobie pomyślę, toeh ….. o której jutro wylatujecie ?
-O 13.30 . Słońce jajuż naprawdę muszę iść…. pamiętaj kocham cię najmocniej jakpotrafię .
-Ja ciebie też. Napiszjak dolecicie i nie podrywaj tam Hiszpanów . – zaśmiał się lekko
Objął mnie w talii.Położyłam głowę na jego ramieniu . Trwaliśmy tak przytulenikilka minut po czym Justin oderwał się i pocałował mnie wpoliczek.
-Heeej !? To jestTYDZIEŃ ! – zawołałam.
Na co wyszczerzył się,poruszył brwiami i przyciągnął do siebie. Ten pocałunek byłniewątpliwie najbardziej gwałtowny jaki przeżyłam. Po tym Justinuśmiechnął się i wyszedł, a ja weszłam cicho po schodach domojego pokoju, skończyłam się pakować i poszłam spać. Przedemną ciężki tydzień. Wakacje z Emily i Andrew’em – to będzieciekawe.
Rano obudził mnie dźwięktrzaskających drzwi . Zwlekłam się z łóżka, żeby zobaczyć cosię stało.
Otóż nic się niestało, po prostu mama z Emily się pakowała, czego wynikiem byłotrzaskanie drzwiami. Chyba zwariuję . Poszłam do łazienki, wzięłamprysznic, ubrałam i udałam się na śniadanie. Zrobiłam sobiepłatki z mlekiem i jadłam, oglądając telewizję. Całeprzedpołudnie spędziłam na pomaganiu mamie i Emily. One mają takiproblem ze spakowaniem się, a mi to zajęło 15 minut. Te siępakują już piąty dzień ….. W tym czasie wpadła do mnieSophie, porozmawiałyśmy sobie trochę, po czym pożegnałyśmy się.Była 12.00 , więc zaczęłam się przygotowywać do podróży.Ubrałam niebieski dres i wsunęłam opaskę na włosy. Przez oknozobaczyłam, że podjechał samochód Andrew’a. Po chwili był już unas w domu. Miał jakąś dziwną minę. Inaczej na mnie patrzył.
-Coś się stało ? -spytałam, bo nie mogłam znieść dłużej tego wzroku .
-Nie, co się miałostać? Możesz skoczyć do samochodu, bo zdaje się, że gozostawiłem otwarty . Masz kluczyki i zamknij, dobrze? – powiedziałnarzeczony mamy.
Tak też zrobiłam. Szłamw stronę drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się dziwnywidok. Zobaczyłam Justina z ogromnym bukietem kwiatów a za nimUshera i ochroniarza . Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie bylioni przebrani . Wyglądali mniej więcej tak : źródło .




-Ty baranie ! Jak leziesz? – darł się Usher .
Justin wręczył mikwiaty i pocałował w policzek .
-Jak ty ich na tonamówiłeś? – powiedziałam do niego przez śmiech .
-A nieważne…. to takienasze męskie sprawy, jakby to powiedzieć …. honoru .
Nie miałam pojęcia o cochodzi, ale nie interesowało mnie to. Liczyło się to co działosię tam.
-Jesteś wariat, wiesz? -powiedziałam do mojego chłopaka.
-A dziękuję, uznam toza komplement. – uśmiechnął się błyskotliwie . – Chciałemjeszcze raz się pożegnać, a żeby nie było tak nudno,postanowiłem urozmaicić ten czas dwoma pajacami .
-Tyy licz się ze słowami! I tak wygraliśmy zakład, więc siedź cicho młody . – rzekłUsher.
-Dobra, koniec tegoprzedstawienia . Zwijamy się, a naszą biedną Kate zostawiamy wtowarzystwie niezrównoważonego umysłowo Justina . – powiedzieli,pocałowali się w czółko ( widocznie to była część ich zakładu) i odeszli .
Spojrzałam na Justina,który był cały czerwony ze śmiechu.
-Kocham cię , kocham,kocham , kocham, najmocniej na świecie ! – zaczęłam go całować.
-Ejj ! Spokojnie! Maleńka, jakaś ty agresywna , mrr – zaczął się nabijać . – ale ja teżcię uwielbiam. Ten Andrew to całkiem spoko gość . – uśmiechnąłsię.
-A więc to dlategowysłał mnie do samochodu, tak ? Rozmawiałeś z nim ….
-Ja ? Nie , nie . Ja ?Niee ! Nie no skąd ci to przyszło do głowy ? Pf gdzie tam …. -zbliżył się i pocałował mnie czule.
_________________________
-eeno szokło mnie . xd jesteście normalnie no nie wiem no . ponad 50komentarzy w jeden dzień . no to teraz 100
, nie no spokojnie. niejestem aż taka wredna, już i tak za bardzo się Wam naraziłam .

- mam nadzieję, że dalej będziecie tak dużo komentować , bo naprawdę miło to wszystko czytać

-uwaga ! do końca opowiadania zostało nam 6 rozdziałów .
-do kolejnego ;** <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz